Uwielbiałam jazdę konną. Do tego stopnia, że oprócz jazdy pomagałam w stajni i byłam aktywnym działaczem. Ostatnim gorącym tematem w naszej stajni była organizacja zawodów konnych, całe trójmiasto o tym mówiło.
Jak wyglądała organizacja zawodów?
Bardzo chciałam wziąć w nich udział, dlatego jak usłyszałam, że wytypowali mnie jako jedną z dwóch przedstawicielek naszej stajni, to byłam wniebowzięta. Nie wiedziałam, jak taka najlepsza organizacja zawodów w Trójmieście wygląda, ale dostałam wytyczne na co muszę zwracać uwagę i jakie konkurencje będą na zawodach. Musiałam więc wziąć się porządnie za siebie i dużo ćwiczyć, bo pomiar czasu na zawodach jest niezwykle ważny. Liczą się ułamki sekund. Konkurencje jakie mi przydzielono, to galop i skok przez płotki. Na szczęście były to dość niskie przeszkody, bo nie obawiałam się aż tak upadku wtedy. Im wyżej, tym zawsze większy strach, i koń może czuć się niepewnie. Do tego stres i presja czasu robią swoje. Bałam się, że całe trójmiasto będzie oglądało mój upadek, ale wzięłam się w garść. W końcu muszę wraz z moim koniem się wykazać i zareklamować dzięki temu naszą stajnię. Jak będę miała dobry pomiar czasu, to ludzie zobaczą, że nasza stajnia to nie przelewki, tylko każdy wkłada ogrom pracy w to, aby dobrze się prezentować i mieć dobre wyniki. Zależało mi na tym, bo chciałam utrzeć nosa niektórym zadufanym panienkom, które też brały udział. Zawsze w takich czyściutkich bucikach i całe aż się świecą. Nie mogłam pozwolić na to, aby przez mój stres, coś poszło nie tak. Więc dużo ćwiczyłam, trenowałam i dbałam o konia. Czyściłam mu kopyta i czesałam go, aby też ładnie wyglądał na zawodach.
Oby mój pomiar czasu był jak najlepszy. Nie damy sobie w kasze dmuchać, i nasza stajnia pokaże, że bardzo dużo potrafimy i dużo wynosimy z lekcji. Ciekawe, czy koleżanka z którą będziemy wspólnie na zawodach też się mocno denerwuje.